ZE WSPOMNIEŃ
III.
Januszowi
Na stole
kosz z owocami,
obok bukietu
jesiennych kwiatów
we wszystkich kolorach
tęczy.
Pod powiekami
rodzinny sad
prawie w dotyku,
stare brzemienne jabłonie
wypielęgnowane ręką ojca,
pochylone przez burze
po jego odejściu.
Matka wygląda przez okno,
wyciera łzy fartuchem,
potem idzie w cień sadu
coraz wolniej i wolniej.